Po zderzeniu próbnika sondy Deep Impact z jądrem komety 9P/Tempel 1 jej jasność może wzrosnąć na tyle, że będzie ona w zasięgu obserwacji gołym okiem.
Komety to jedne z najbardziej intrygujących ciał niebieskich. O ich wyjątkowości świadczy choćby fakt, że tworzą one najmniejsze i największe obiekty Układu Słonecznego. Te najmniejsze to drobiny gazu i pyłu uwalniane z jądra komety w miarę jak zbliża się ona do Słońca, te największe to przepiękne warkocze, których długość może sięgać nawet kilkudziesięciu milionów kilometrów.
Źródłem tych wszystkich zjawisk jest niepozorne jądro kometarne, które daleko od Słońca jest niczym innym jak nieregularną kilkukilometrową bryłą pyłu, zmrożonego gazu i lodu. W miarę jak takie jądro zbliża się do naszej dziennej gwiazdy jej ciepło powoduje powstawanie pęknięć w skorupie jądra, a przez to wydostawanie się lotnych substancji na zewnątrz. Taki gaz i pył poddany ciśnieniu promieniowania słonecznego i wiatrowi słonecznemu formuje otoczkę, której rozmiar sięga nawet miliona kilometrów. Gdy kometa jeszcze bardziej zbliży się do Słońca materia z otoczki zaczyna być wywiewana w warkocz.
Przewidywanie zachowania komet jest bardzo trudne, bo tak naprawdę nie wiemy jak jądro będzie zachowywało się w miarę wzrastającego ciepła słonecznego. Kometom zdarzają się więc spektakularne wpadki i miłe niespodzianki. Ich jasność potrafi się bowiem różnić nawet o czynnik 100 w porównaniu z początkowymi przewidywaniami. Jedną z najbardziej efektownych wpadek była ta związana z kometą Kohoutka, która w roku 1973 miała być ozdobą nieba, a była obiektem słabo widocznym przez lornetkę. W roku 1994 ogromną niespodziankę sprawiła za to kometa McNaught-Russell, która zamiast być obiektem ledwie widocznym przez teleskopy amatorskie stała się ciałem w dobrych warunkach widocznym gołym okiem.
Z podobnymi problemami spotykamy się w prognozowaniu tego co będzie działo się z kometą 9P/Tempel 1, gdy dnia 4 lipca b.r. uderzy w nią 360-kilogramowy pocisk wyrzucony z sondy Deep Impact. Najbardziej odważne przewidywania mówią nawet o rozpadzie komety, te ostrożniejsze przewidują wybicie ponad 100-metrowego krateru oraz wyrzucenie ogromnej ilości gazu i pyłu w przestrzeń kosmiczną. Ponieważ taki gaz i pył odbija światło słoneczne, wszyscy są zgodni co do tego, że jasność komety po zderzeniu wyraźnie wzrośnie.
Obecnie kometa 9P/Tempel 1 jest obiektem o jasności 10.5 magnitudo czyli około 50 razy słabszym od najsłabszych gwiazd widocznych gołym okiem. Obserwować mogą ją na razie tylko astronomowie zawodowi i miłośnicy astronomii dysponujący teleskopem o średnicy przynajmniej 10-15 centymetrów. Zmieni się to jednak po zderzeniu, bo najbardziej optymistyczne przewidywania szacują ponad 100-krotny wzrost jasności obiektu. W maksimum blasku, które powinno utrzymywać się przez kilka dni po zderzeniu, kometa powinna być na granicy widoczności gołym okiem. W przypadku bardziej pesymistycznego scenariusza będzie można ją zobaczyć przez niewielką lornetkę.
Kometę najlepiej obserwować wieczorem w nocy z 4 na 5 lipca i podczas 2-3 następnych wieczorów. Łatwo ją odnaleźć kierując się dwoma jasnymi drogowskazami: Jowiszem i Kłosem. W pierwszym tygodniu lipca Jowisz jest najjaśniejszym obiektem wieczornego nieba i około godziny 22:30-23:00 świeci około 10 stopni nad zachodnim horyzontem. Nie powinniśmy mieć najmniejszych problemów z jego odnalezieniem. Około 20 stopni na wschód od Jowisza możemy zobaczyć Kłosa (łac. Spica) najjaśniejszą gwiazdę konstelacji Panny. Od niej do komety jest już bardzo blisko. W odległości trochę ponad 6 stopni na północny-wschód od Kłosa powinniśmy zobaczyć 9P/Tempel 1. Te 6 stopni to naprawdę niedużo. Wystarczy tutaj przypomnieć, że pola widzenia typowych lornetek 7×50 czy 8×40 sięgają 7-8 stopni, tak więc w jednym polu powinniśmy mieć i Kłosa i kometę.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że pogoda dopisze, bo ona może pokrzyżować szyki zarówno astronomom zawodowym jak i zwykłym oglądaczom
Arkadiusz Olech